Sławomir Popiel (27.11.1944-14.09.2012) pochodził z Kielc. Był inżynierem, absolwentem Politechniki Warszawskiej i praktykował zawód w New Jersey i New York. Sławomir zaprojektował układ stron i zakodował.

Sławka poznałem pod koniec maja 1998 roku. Mój komputer w pracy łączył rozmowy z ludźmi o nazwisku Popiel, Dobrzański i Pankiewicz zamieszkałymi w USA. To był mój pomysł aby rozmawiać przez telefon z Amerykanami, którzy noszą bliskie mi nazwiska. Któregoś dnia, rozmawiałem z Popielami i Dobrzańskimi przez tydzien, po drugiej stronie usłyszałem głos Sławka, głos ciepły, był zaintrygowany moim telefonem. Szybko przeszliśmy na język polski i od razu wiedziałem, ze chciałbym z nim porozmawiać raz jeszcze. Mieszkał w Hamburg w stanie New Jersey. Podałem mu swój prywatny numer telefonu i adres mojej strony internetowej dobra.org. Sławek zadzwonił po kilku dniach, powiedział, że strona internetowa bardzo mu się podoba, ja na to, że moglibyśmy zrobić stronę o ludziach z naszym nazwiskiem, jeżeli zna program komputerowy, to możemy zacząć zaraz. Odpowiedział: to ja się nauczę. Zadzwonił po dwóch tygodniach, 15 czerwca. - Jasiu, nauczyłem się programu Front Page. Jak ma wygladąć strona? Wybrałem kolory, strona miala wyglądać tak, jak wygląda. Moja bratanica Dominika, ktorą właśnie przywiozłem z lotniska, przepisała pierwszy dokument: "Popielowie sprzedają swą wieś w 1431 r. panu Pełce z Jurowiec", po łacinie. Natychmiast wysłaliśmy go Slawkowi. 15 czerwca strona była na Internecie. W najbliższą sobotę przyjechał na Brooklyn i zabrał mnie i Dominikę do swego domu w New Jersey, po drodze zakupił stuletnią whisky. Poznałem jego żone Barbarę i córkę Kasię. Po powrocie na Brooklyn zacząłem przepisywać teksty, które natychmiast zamieszczał na stronie, tłumaczył je na angielski. Tak rozpoczęła się nasza przyjazń. Sławek dzwonił do mnie w każdą sobotę przez trzynaście lat, rozmawialiśmy zwykle godzinę. Zgłębiał historię Polski, póżniej starożytnego Rzymu, czytał klasyków.

Którejs pięknej niedzieli w sierpniu, były to moje urodziny, zadzwonił o 10-tej rano i wydał komendę: Jasiu, o 12-tej, w samo południe spotykamy sie na stacji benzynowej na skrzyzowaniu, gdzies tam w New Jersey. Ja mieszkałem w Nowym Jorku, półtorej godziny drogi od Sławka. Bez pytania o co chodzi, pognałem samochodem, który kiedyś mi wybrał, by być na czas. Przyjechał punktualnie o 12-tej i wydał komendę, wojskowość i historia wojskowości, to była jego pasja, by jechać za nim. Po kilkunastu minutach wjechaliśmy na lotnisko Greenwood, gdzie podążyłem za nim do samolotu. Bez słowa zajął miejsce po lewej stronie samolotu, ja siadłem po prawej, zastanowiło mnie, czy w samolocie jest benzyna ale powiedział: ja startuję i laduję, ty samolot prowadzisz. Gdy się wznieśliśmy, powiedział: lecimy do Montauk, tutaj jest mapa. Przypomniało mi się wtedy, że powiedziałem mu kiedyś, że czytalem ksiazkę Maxa Frischa pt. Montauk, i że z Montauk jej bohaterowie rozpoczynaja podróż przez Amerykę na Zachodnie Wybrzeże. To był wspaniały lot, przepiękna pogoda 4 sierpnia, po prawej wieżowce Manhattanu, lecieliśmy nad Connectticut i nad Long Island, ja trzymałem stery , wznosiłem się i opadałem, przed lotniskiem w Mantauk Sławek przejął stery , wylądowaliśmy wśród setki stojących na lokalnym lotnisku samolocików. Poszliśmy do najbliższej restauracji. Usiadł naprzeciwko mnie. Miał piękny i zagadkowy uśmiech , długo nic nie mowił. Zjedliśmy dobry obiad , wypiliśmy kilka piw i zaplanowaliśmy nasza podróz we dwójke samolotem na Zachodnie Wybrzeze USA. Na lotnisko Greenwood wracaliśmy w taki sam sposób, ja sterowałem, on wylądował. Slawek dostał kiedyś w prezencie od swojej córki na urodziny lekcję pilotażu, latanie stało się jego pierwszym hobby. Kiedy dzwoniłem do niego i nie odbierał telefonu, wiedziałem, że lata.

Kiedyś, gdy dowiedział się ode mnie, ze Marcin Tarnowski, mój przyjaciel z Montrealu, nalega na odwiedziny, natychmiast zaoferował , że mnie do Montrealu zawiezie samolotem. Do podróży przez całe Stany jednak nie doszło, zachorowała mu żona, musiał się nią opiekować. Barbara zmarła w lutym 2010 r. Slawek przyleciał do Stanow w 1981 r. z żona i córka z Austrii tzw. Ekspresem prezydenta Reagana. Zamieszkali w New Jersey. Z czasem kupili ładny dom. Sławek pracował w wyuczonym zawodzie inżyniera. Uwielbiał konie, miał psa i koty.

Był niezwykle zorganizowany i lubił się uczyć. Sam przetłumaczył z łaciny dokumenty, ktore są na stronie. W tym celu nabył słowniki. Przydały mu się pożniej do nauki łaciny, bo zgłębianie rzymskich klasyków i tłumaczenie ich stało sie jego nowym hobby. Po latach, już po śmierci zony odbyl dwie podroze do Polski. Jego corka powiedziala mi, że lepiej bylo tam zostać i żyć blisko rodziny. Sławek utrzymywał bliskie kontakty z Polakami, z ktorymi razem z Austrii, tam się początkowo zatrzymał po wyjezdzie z Polski w 1980 r., przyleciał do USA. Palił duże ilości papierosów. Zmarł na rozległego raka płuc w specjalistycznym szpitalu Sloan-Kettering na Manhattanie. Pochowany jest w New Jersey w North Hardyston Cemetery, West Annex.

Do zobaczenia Sławku, w niebieskich przestworzach.


Jan Popiel


[ Wpis do Ksiegi Gosci ]

[ Biezaca Ksiega Gosci ]

[ Poprzednie Ksiegi Gosci ]

[ Witryna na CD-ROMie ]

 


Jan Popiel  
&
Slawomir Popiel  

Witryna byla zalozona dnia 1998-06-15 i uaktualniona dnia 2019-03-04.
Copyright © 1998. Jan Popiel i Slawomir Popiel.